Wiceminister klimatu: Ceny prądu nie wystrzelą
Nawet o 30 zł mogą od lipca wzrosnąć ceny prądu. Wtedy bowiem zakończy się okres, w którym ceny prądu są zamrożone. Taką kwotę wskazała minister klimatu i środowiska Paulina Henning-Kloska.
Mechanizm mrożenia cen energii może zostać drastycznie okrojony. Na pomoc mają liczyć gospodarstwa domowe, które nie radzą sobie z nawet zamrożonymi cenami.
Motyka: Szykujemy odpowiednie mechanizmy
– Po odmrożeniu ceny prądu nie wystrzelą. Warto zwrócić uwagę, że ceny na rynkach – a na tym się opieramy – są dużo niższe niż przed kryzysem energetycznym, który wybuchł w 2022 r. Dzisiaj nie ma już potrzeby, wedle cen na rynkach, mrożenia cen – stwierdził na antenie radia RMF24 Miłosz Motyka.
– Szykujemy odpowiednie mechanizmy osłonowe, tak aby osoby objęte ubóstwem energetycznym, które mogłyby zapłacić więcej, otrzymały potrzebne wsparcie – zapowiedział wiceminister klimatu i środowiska. Jak dodał, ta grupa to nawet 3 mln gospodarstw domowych. – Mamy na stole kilka rozwiązań. Rozmawiamy z Ministerstwem Przemysłu i Ministerstwem Finansów, który wariant jest najlepszy – podkreślił Motyka.
Prawo i Sprawiedliwość apeluje, żeby zamrożenie cen energii obowiązywało cały rok. Koalicja rządząca twierdzi, że ceny prądu na światowych rynkach spadają, więc nie ma potrzeby, by w dalszym ciągu regulować rachunki za prąd.
– Nikt nikogo nie oszukuje – oznajmił wiceminister Miłosz Motyka pytany, czy "nie widzi dwuznaczności w tym, że ustawa o mrożeniu cen energii przestanie obowiązywać dopiero po wyborach samorządowych i europejskich".
Szok po słowach Żukowskiej
Podwyżki cen prądu były jednym z tematów dyskusji w niedzielnym programie "Śniadanie Rymanowskiego" na antenie Polsat News. Poseł PiS Jacek Bogucki ocenił, że koalicja rządząca "po raz kolejny wprowadza Polaków błąd". – Polacy zostają pozostawieni samym sobie, bo podwyżki wejdą w życie już po wyborach – zauważył.
Anna Maria Żukowska z Lewicy także zwróciła uwagę na czas wejścia w życie podwyżek. – Dobrze, że one wejdą w lipcu, a nie na przykład w sezonie grzewczym, w grudniu. Bo realnie minie pół roku zanim Polki i Polacy zorientują się, o ile to wzrosło – skomentowała.